Z muzyką Tomasza Juchniewicza spotkałem się już nieraz. Bardzo lubię niedocenioną i trochę zapomnianą płytę jego zespołu MIR – Agape, która zawiera proste rockowe piosenki z niebanalnymi tekstami. Zwierzę natchnione z kolei, wydaje się być jedną z niewielu prób zaszczepienia na rodzimym gruncie czegoś co zwykło się nazywać neofolkiem.
Do materiału zawartego na tym krążku mam dość ambiwalentny stosunek. Z jednej strony znajdziemy tutaj świetne, bardzo chwytliwe kompozycje, a z drugiej bardzo słabą ich realizację od strony technicznej. Dawno nie słyszałem tak płasko nagranej gitary i ogólnego rozpływania się instrumentów w jakąś bliżej nieokreśloną papkę. To samo jest z warstwą liryczną. Osobiście bardzo mnie cieszy, że autor zogniskował koncept wokół zagadnień wiary (nie sposób ustrzec się tutaj przed porównaniem do Current 93), ale z drugiej strony wydaje się czasami popadać w jakiś infantylne egzaltacje typu „religia jest profanacją wiary!” itp. Ciężko oczywiście mówić o tym jako o wadzie, każdy może to odebrać inaczej.
Wbrew tym zastrzeżeniom muszę przyznać, że zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Znajdziemy tutaj momentami naprawdę świetne, proste kompozycje, których teksty bez względu jak są odbierane wzbudzają jednak jakieś emocje. Moimi osobistymi faworytami są „wieje bóg” i „wbrew”. Sporo tutaj wstawek (choćby w otwierającym płytę „człekozwierz – początek”), które operują na dźwiękowych plamach, zgrzytach i tym podobnych patentach, które zwykło się wiązać z ambientem i industrialem. W większości jednak „Zwierzę natchnione” korzysta z klasycznego, akustycznego instrumentarium. Na pewno będę się przyglądał dalszym poczynaniom tego projektu, błagam tylko o bardziej profesjonalną realizację kolejnych utworów.
6,5/10
Zwierzę natchnione: www.myspace.com/zwierzenatchnione
Wydawnictwo własne (cdr)